I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od maja 2006 roku jestem zastępczą mamą chłopca Andrei, obecnie ma 9 lat, w chwili „zabrania” do domu miał 1,5 roku teraz Andrei będzie nazywany Dyukoy. Tak sam siebie na początku nazywał, tak go nazywamy w rodzinie Niestety nikt ze mną nie rozmawiał, nie przygotowywał mnie, nie testował. Niezbędny? Weź to. Teoretycznie mogę sobie wyobrazić motywy opieki dla takiego podejścia (brak wsparcia psychicznego i testów), ale osobiście nie mogę się z tym podejściem zgodzić. Jeśli chodzi o mojego najstarszego syna Wanię - celowo usuwam wszystko, co przypadkowo wydrukowałem - to jest zbyt osobna historia, ale zdecydowanie nie dałbym sobie rady bez niego. To Vanka, nie ja, jest taka mądra. osoba dorosła itp. itd. – to on jako pierwszy zdobył zaufanie Dukino. Dziękuję, synowie, wam obojgu. Idealnie byłoby więc dokładnie zrozumieć, DLACZEGO ja, rozwiedziona mama pierwszoklasisty z wieloma problemami, zamierzam zmierzyć się z kolejnym problemem. CZEGO oczekuję od tego dziecka? JAK wyobrażam sobie naszą wspólną przyszłość? Kwestie te musiały zostać rozwiązane w trakcie procesu. W rezultacie mieliśmy następujące etapy samodzielnej integracji z rodziną: 1. Znajomy. Z własnej inicjatywy zgłosiła się do szpitala, w którym Dukas mieszkał zaledwie 2-3 razy i przekonała personel szpitala, że ​​nadal muszą poznać dziecko. Wzięłam dziecko na ręce, chwilę siedziałam z nim na korytarzu i przeszłam pod oknami szpitala. Nikt nie patrzył, jak to robię. Informacji o stanie zdrowia dziecka, jego charakterze czy ewentualnych trudnościach w przyszłości nie udzielano aż do podpisania umowy o przekazaniu rodzinie. Później okazało się, że w obawie, że odmówię opieki, miał na karcie HIV+, ale już w wieku 3 lat ta diagnoza okazała się błędna. CO JEST WAŻNE na tym etapie? Szczerze mówiąc, dla mnie była to po prostu udręka i chęć jak najszybszego zakończenia wszystkiego. Myślę, że na tym etapie już trudno jest samodzielnie wyśledzić swoje motywy. Warto jednak pamiętać o następujących kwestiach: Dzieci, które po urodzeniu żyły dłużej niż 6 miesięcy. poza rodziną – mają już ukształtowany model budowania relacji. Mózg jest już prawie sztywny, mają nadzieję, że dziecko na tym etapie się otworzy i zaufa na tyle, żeby być sobą – nie warto. W naszym przypadku było prościej – Duke wycierpiał tak bardzo, że uznał za konieczne aktywne unikanie jakichkolwiek rodzaj kontaktu ze mną i moim starszym synem Czasami starsze dzieci starają się „być lubiane” – a przyszli rodzice uważają, że ich przypadek jest wyjątkowy, otrzymali anioła, który został stworzony właśnie dla ich rodziny. Tym trudniej będzie to w przyszłości.2. JESTEŚMY RAZEM. Po powrocie do domu okazało się, że byłam tak zszokowana sytuacją, że nie mogłam porozumieć się z nikim poza moimi dziećmi. Duka znów poszedł najuczciwszą drogą – pod każdym względem pokazał, jak źle się z nami czuł. Do zmroku jego napięcie osiągnęło taki poziom, że po prostu nie mogliśmy go wyprostować z pozycji siedzącej i ułożyć poziomo. My (i Ty) możemy w tym przypadku pomóc ciepłą kąpielą i na życzenie dziecka jedzeniem dziecko, dla siebie - wszystko, co pomaga. Dukes zjedli prawie patelnię kaszy manny. Udało mi się go rozgiąć i odłożyć. Leżał tam całą noc. Bez ruchu, prawie bez oddychania, bez zamykania oczu O tak – teraz oddychałbym jeszcze przez tę materię, wtedy mógłbym tylko wytrzeszczyć oczy. CO JEST WAŻNE na tym etapie? Pamiętaj, aby zadbać o swój komfort już w dniu przyjazdu (ale jeszcze przed przyprowadzeniem dziecka). O Twoje bezpieczeństwo psychiczne, w miarę możliwości. Pomyśl z wyprzedzeniem, co dokładnie Cię wspiera? przywraca ci rozum? Czy potrzebna jest „grupa wsparcia”, czy może lepiej wyłączyć wszelkie środki komunikacji, chroniąc się przed dodatkowym stresem związanym z ciekawością innych ludzi. Oczekiwanie wdzięczności za „cudowne uratowanie kochanego dziecka” jest naiwnością. Dziecko musiało przetrwać w tak trudnych warunkach, że ma prawo walczyć o swój system ochrony wszelkimi możliwymi sposobami. Dziecko może Cię ignorować (ponieważ tak bardzo pragnie intymności, że nie może zdecydować się na ryzyko utraty tej intymności bez silnego wsparcia pacjenta). Potrafi stać się tak posłuszny, że przedostanie się przez „lakier”Trudno będzie się do niego zbliżyć. Może protestować, sprawiać kłopoty, uciekać. Może wymagać tyle uwagi, ile nie jest w stanie zaakceptować – deficyt ciepła i kontaktu jest też tak duży, że nadrabianie go zajmie lata. Ważne wydaje się też, aby nie zmuszać dziecka do opieki. Niektóre mamy – a ja do nich należę – już od pierwszych minut starają się rzeczywiście pokazać dziecku wszystkie zalety nowej sytuacji. Nie warto tego robić! Jemu jest trudniej niż nam – został wyrwany z nawet trudnego, ale znajomego życia, przed nami bezbronny, spięty i przestraszony – choć jest już dużym dzieckiem, świadomie starającym się o dołączenie do rodziny. To trudne, ale starajcie się szanować te jego uczucia. Uściski, pocałunki, opieka w wysokości rocznej kwoty rzuconej w pierwszych dniach (w myśl zasady „źli ludzie nie dali Ci tak wiele, więc weź to za wszystko na raz”) – na pewno nie przyspieszają tego procesu magicznego uzdrawiania, ale przerażają i sprawiają, że dziecko jest napięte jeszcze bardziej, jak to możliwe. Naszą wewnętrzną pozycją, która uzdrawia dziecko, jest szacunek dla niego, jego losu i jego historii. Rodzice dali mu wszystko, co mogli - życie. Z przyszłością wiąże się cena za to życie. Życie dziecka porzuconego przez rodziców ma ogromną cenę. Jednym z najważniejszych zadań rodzica goszczącego jest pomóc mu zgodzić się na tę cenę. Nie jesteśmy w stanie zmienić okoliczności jego narodzin, ale możemy pomóc mu rozstać się z bólem ran. To, że jest to dla niego trudne i trudne dla nas, nie czyni go gorszym . Po prostu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.3. ROZWÓJ RELACJI Tutaj, choć bardzo chciałbym, nie podejmuję się podkreślania niczego szczególnego - wszystko wydaje się tak ważne, że nie da się wybrać. Powiem tylko, że zazwyczaj jest to minimum 6 miesięcy od rozpoczęcia pobytu dziecka w Waszym domu. W naszym przypadku na tym etapie żałośnie spadłam z liny dydaktycznej. Złudzenia: „Jestem dobrą matką, bo nie krzyczę i nie biję dzieci” spadły na moją głowę całym swoim ciężarem. Ale teraz już wiem – jestem ŻYJĄCĄ mamą. Po prostu – żywa matka, osoba z pełnym zestawem uczuć, kompleksów i refleksów. Okazało się to dużo zabawniejsze niż bycie idealną mamą i - szczerze mówiąc - gdyby nie strach przed pokazaniem wszystkim, że sobie nie poradzę, oddałabym go jakieś 3-4 miesiące od urodzenia. początek całego pomysłu. Patrzył na nas z nienawiścią, wyglądał na drewnianego i nieczułego, chował klucze do domu i naszych rzeczy, niszczył zabawki, zjadał piasek w ogromnych ilościach, nie pozwalał się dotykać... i dalej. pięć arkuszy)). Często się denerwowałem, kilka razy zupełnie straciłem panowanie nad sobą - potrząsałem Duke'iem za ramiona, krzycząc - „W ogóle mnie nie kochasz??? Tak bardzo się staram!!! !” Dukes uparcie kręcił głową – nie. Nie lubię. Dałem mu klapsa. Nadal nie jestem w stanie sobie tego wybaczyć. Potem zrobiło mi się go żal, ukarałam się, pocałowałam go – i to nie zmieniło niczego w ogólnym obrazie. NIC!GO! Około października – sześć miesięcy później – sam zrezygnowałem. Przyznałem sobie, że nigdy nie znalazłem drogi do Dukey. Cały czas uderzałem w ścianę obrony Dyukina. Cierpiałem bez końca z powodu mojej niedoskonałości. Potępiała siebie, współczuła swoim dzieciom i nie słuchała niczyich słów wsparcia. Dla mnie najstraszniejsze było – nie czuję. związek z nim. NIE CZUJĘ TEGO!!!! To dla mnie kamień węgielny. Uczucia. Wania – tak. Wania pomyślała – usłyszałam. Myślałam, że tutaj będzie tak samo, bo dam radę... ale niestety. Wystawiłem sobie ocenę: „nie udało się”. Ale nie zgodziłbym się dać tego Duke’owi. Z jakiegoś powodu po prostu to zaakceptowałem – tak, wybrałem tę drogę i zgadzam się być za nią odpowiedzialnym. cóż, niech tak będzie. Na tym etapie Duke poczuł się trochę lepiej – zaczął się uśmiechać, rysować czarne obrazki i przytulać Wanię. Poczułam się też lepiej – uspokoiłam się. Cóż, jeśli mu się to nie podoba, OK, po prostu tam będę. Muszę przyznać, że wtedy nie darzyłem go zbyt dużą miłością. Wszystko zamarzło pod prysznicem, tryb oszczędzania energii. Ja, jako układ narządów fizycznych, poświęciłem kontakt z uczuciami na rzecz utrzymania witalności)))4. POZWOLENIE. Nadal jestem pewien, że Bóg zainterweniował tutaj. W grudniu Duka zachorował i pojechałem z nim do szpitala. Miał 2 lata i 2 miesiące..