I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autorki: Dialog dwóch psychologów: Eleny Leontyevy – psycholog kliniczny, terapeutki Gestalt, pisarki Anastasia Zaritskaya – psycholog, analityk egzystencjalny Elena: – Wiesz, przyjdź do mnie na konsultację, a na terapię przychodzi wiele kobiet po 30. roku życia. Prawie wszystkie chcą wyjść za mąż i mieć dziecko. Wydaje się, że 30 lat to dla kobiet nowy kamień milowy, wiek, w którym „trzeba dotrzymać” realizacji programu rodzinnego. Swoją drogą przychodzą też mężczyźni, których kobiety mają około 30 lat i „są zachwyceni”. Kobiety zaczynają wywierać presję na małżeństwo i dzieci, stają się niestabilne w związkach i ustalają warunki. Ponieważ jest to już ustalony trend dla Twojego pokolenia, warto o tym porozmawiać. Nadal żyłem według starego programu - ważne było dla mnie, aby dotrzymać terminu przed 25 :) . Anastasia: - Ogólnie rzecz biorąc, wydaje mi się, że nowy trend to już 35-40. Co więcej, dla nas jest to nowość, ale w Europie jest to trend całkowicie utrwalony. I na wszelkiego rodzaju wykresach opartych na wynikach badań w czasie ciąży można stwierdzić, że ryzyko patologii rozwoju płodu wzrasta u kobiet w wieku od 35 lat, więc w medycynie próg wiekowy najwyraźniej się przesunął. Ale masz rację, nadal celowałem w 30. I byłem pewien, że napiszą mi to na kartce: „Olparous”. W ogóle, mimo że już „udało mi się” wyjść za mąż i zajść w ciążę, temat presji społecznej na kobiety zbliżające się do 30., a tym bardziej po jej przekroczeniu, bardzo do mnie przemawia. Nawet jeśli krewni „taktownie milczą”, nadal rozumiesz, że o tym myślą i czekają, przyjaciele z dziećmi - z reguły „wszyscy są w dzieciach”, a ty stajesz się jak z różnych planet. Nawet taksówkarze pytali mnie w rozmowie, czy mam dzieci. Wszyscy wokół czekają na Twoje potomstwo (śmiech). No cóż, a przynajmniej tak ci się wydaje, kiedy jesteś żonaty i masz 30 lat. Elena: — Ten moment presji jest ważny. Nie jest do końca jasne – czy otaczający Cię ludzie wywierają na Ciebie presję związaną z programem wiekowym, czy sama Anastazja: – Tak, to dobre pytanie. Oczywiście sam jesteś zły na innych. Drażnią Cię swoimi niepoprawnymi pytaniami. Kiedy już zaczęliśmy „robić dziecko”, próbowałam odpowiedzieć ludziom, że jesteśmy w trakcie i może chcieli nam doradzić w sprawie poprawy jakości procesu. Myślałam, że będzie to krępujące i rozmówca zrozumie, że daję do zrozumienia, że ​​to nasza osobista sprawa. Ale otrzymałem poradę. (śmiech) Ogólnie rzecz biorąc, jesteś w pozycji defensywnej, a nawet agresywnej w stosunku do świata. Ale w rzeczywistości myślę, że duża presja spoczywa na tobie. I rzutujesz to na świat Elena: - Wiesz, określenie „robienie dzieci” zawsze wywołuje we mnie niepokój. Jest w tym zbyt wiele boskich funkcji. Myślę, że nie jesteśmy w stanie znieść tak dużej kontroli nad procesem reprodukcji. Anastazja: - Całkowicie racja. Stąd często dzika presja na mężczyznę, ale on nie jest za nic winny. Ale najbardziej irytujące jest to, że nawet jeśli udało Ci się dojść do porozumienia ze sobą i ukochaną osobą i uznałaś, że nadszedł czas na dziecko, to nie jest to koniec, a dopiero początek prób. To prawda, że ​​​​tutaj społeczeństwo już trochę schodzi na dalszy plan i w parze zaczyna się rozwijać presja. Chcę, żeby dziecko „odniosło sukces” od razu. Ale nie dotyczy to wszystkich. Pół roku jest powszechnie uważane przez lekarzy za normę, o ile ja to rozumiem. I to nie jest limit Elena: — W przypadku stałych partnerów seksualnych rok jest uważany za normę. Myślę, że iluzja kontroli jest tutaj bardzo ważna. Możliwe, że to właśnie ta iluzja wszechmocy może powodować nerwicę ciążową. Kobieta w wieku 30 lat jest już podmiotem wysoce zorganizowanym, nauczonym skutecznie zaspokajać swoje pragnienia; ma tendencję do wpisywania ciąży w swój harmonogram, ale ciąży nie da się dokładnie zaplanować nawet w probówce. Dziecko ma swoje motywy. Jest to bardzo frustrujące, pojawia się zamieszanie, rozczarowanie, często prowadzące do poważnej utraty bezpieczeństwa. Bóg czy siła wyższa „nie daje dzieci” to jedno, a „nie możesz tego zrobić” to drugie. Potem następuje błędne koło, konflikty w parze: „Potrzebuję tegobardziej niż ty”, „w ogóle tego nie chcesz”, „chciałabym - monitorować owulację i nie pić i nie chorować” i tak dalej. Seks staje się rzeczą. A potrzeba „robienia dzieci” często całkowicie zniechęca do pragnień. Nawiasem mówiąc, mężczyźni często są z tego powodu przerażeni. Cicho, bo presja na nich też jest bardzo duża. Anastazja: – Tak, gdy ciąża nadal nie następuje, zaczynasz się martwić. Zastanów się, jak wpłynąć na proces i go ulepszyć. Zmuszasz męża do przyjmowania witamin dla tych, którzy chcą zostać ojcami (tak, są tacy ludzie!), I zaczynasz nalegać na seks w określone, pozornie „właściwe” dni. W rezultacie w Twojej rodzinie składającej się z wciąż 2 osób stopniowo pojawia się napięcie. Radość i łatwość bycia razem znikają, a na ich miejsce pojawia się presja. I nadal nie ma dzieci. Klasyczny! Rzeczywiście dużo o tym piszą, wszystko rozumiesz, ale to nie pomaga. Wiele osób twierdzi, że musisz się zrelaksować, odpuścić sytuację, nie robić nic specjalnego, a wtedy wszystko się ułoży. Cóż, moim zdaniem to tak samo, jak nie myśleć o białej małpie. A przypomnę, masz już 30 lat, dziecko za kilka lat będzie miało już 32 lata! Ale wczoraj było to konieczne. I tak, przywykłeś do tego, że jeśli już coś postanowiłeś, to osiągnąłeś, trzeba się tylko postarać, ale nie ma na to wpływu. W sumie po pół roku, kiedy sama zdecydowałam, że nawet bez dzieci moje życie będzie w miarę wypełnione i naprawdę nie ma w tym nic złego, w końcu zaszłam w ciążę. Moją wewnętrzną pokorę poprzedziła lekka rozpacz, złość i wiele więcej. Ale w końcu naprawdę, całkiem szczerze, doszłam do wniosku, że brak dziecka jest czynnikiem decydującym o szczęśliwym i spełnionym życiu, i postrzegałam swoje życie bez dzieci jako atrakcyjne i pozbawione wad. I oczywiście byłam gotowa bronić się przed bliskimi i społeczeństwem, że odważę się być szczęśliwa bez posiadania dziecka: „Mówisz bardzo prawdziwe rzeczy”. Chwila pokory jest kluczowa! Pokora wobec tego, że nie na wszystko da się zapanować. Czy dobrze rozumiem, że gdy tylko zrozumiałeś, że życie może potoczyć się według różnych scenariuszy, napięcie Cię rozpuściło? „W każdym razie ośmielam się być szczęśliwy”. Naprawdę mi się to podoba. Anastasia: Po prostu w pewnym momencie najwyraźniej byłam zmęczona martwieniem się i stresowaniem. I zacząłem myśleć, czego tak naprawdę chcę? Zastanawiałam się, czy chcę mieć dzieci, czy też zostało mi to narzucone przez społeczeństwo? Jak mogłoby wyglądać moje życie z dziećmi i bez nich? I stopniowo pewność zniknęła. Algorytm został rozszerzony. Uświadomiłem sobie, że naprawdę chcę dzieci, ale jeśli z jakiegoś powodu tak się nie stanie, to nie będę z tego powodu szczęśliwy, po prostu będę dalej żyć zgodnie ze swoimi planami i pomysłami. Może adoptujemy dziecko, może nie. Przecież nieobecność dzieci otwiera również pewne perspektywy i możliwości, podobnie jak ich narodziny. Dla mnie stały się to po prostu dwie różne, ale równoważne ścieżki. Z jego zaletami i wadami. A tak przy okazji, odpuściłam sobie też temat wieku. Uznałam, że posiadanie dzieci po 30. roku życia jest całkiem możliwe i normalne. A jest jeszcze czas. Elena: Myślę, że to duże wyzwanie dla współczesnej kultury. W praktyce widzę u siebie i u innych, że zawsze są dwie rzeczy: chęć posiadania dziecka i opór przed tym. Rzadko rozpoznawana jest odporność na reprodukcję. I trudno się do tego przyznać. Tymczasem może być bardzo silny! Przecież człowiek przyzwyczaja się do określonego sposobu życia – im jest starszy, tym ma mniejszą elastyczność i wytrzymałość, a koszty są wysokie. O ciele to osobny temat. Dla organizmu pierwsza ciąża i poród w wieku trzydziestu lat są zupełnie nieznanym doświadczeniem. Przyzwyczaił się już do innego życia i wtedy dzieje się coś dziwnego: dostajesz niekontrolowanych wzdęć i zamieniasz się w hipopotama, ciężko jest jeść i oddychać, a potem wszystkie pyszności na liście! Jedna czy dwie ciąże w życiu zawsze będą dla współczesnej kobiety przeżyciem ekstremalnym, nie da się go porównać z tym, co wydarzyło się wcześniej. To nasza zapłata za długą młodość i kontrolę. Ponadto reprodukcja stała się projektem bardzo narcystycznym: narzuca się model sukcesu - sugeruje się ciążęwzorowo, poród jest na najwyższym poziomie, dzieci są ucieleśnieniem inteligencji, zdrowia i urody. Nieznośna odpowiedzialność na egzaminie głównym. Taka pułapka kulturowo-biologiczna. Anastasia: Tak, temat oporu jest bardzo ważny. Jednak niezwykle trudno jest to sobie uświadomić i zaakceptować. Jak możesz nie chcieć swojego dziecka? Zwłaszcza jeśli ciąża jest długo wyczekiwana, planowałaś ją, zrobiłaś dla niej wszystko, a potem mówią Ci, że jakaś część Ciebie nie chce tego dziecka. Być może ta część chce zachować swój zwykły sposób i rytm życia, sukces zawodowy, zdrowy sen i możliwość beztroskiego spacerowania, spotykania się z przyjaciółmi lub wybierania się gdziekolwiek na wakacje, biorąc pod uwagę tylko swoje zainteresowania. Brzmi całkiem kusząco. A potem na horyzoncie pojawia się ktoś, kto zdaje się chcieć, żebyś rzuciła to wszystko i zrobiła wszystko dla niego. Dziecko. Chcesz być dobrą mamą! Oznacza to, że należy wziąć pod uwagę interes dziecka. Tak może wyglądać opór. Składa się głównie ze strachu. Strach przed utratą siebie. Jest to typowe dla ciąży w wieku 30 lat. Jeśli kopiesz głębiej, to oczywiście istnieje nie tylko styl życia i obraz siebie, ale także twoje własne doświadczenia z dzieciństwa i rodziców-dzieci. Jeśli jest w tym coś nieprzyjemnego (a prawie każdy to ma, takie jest ludzkie życie i jest to normalne), to dobrze byłoby to przepracować, aby niejasny strach nie emanował z przeszłości. Elena: No cóż, rzeczywiście. teraz dzieci od rodziców i rodziców Od dzieci oczekuje się wiele. Czasami te oczekiwania są fantastyczne i całkowicie nierealne. I jest wiele rozczarowań, czasem bardzo bolesnych. Przede wszystkim wymaga dużego doświadczenia. Mam hipotezę, że wszystkie te lęki są szalone, zwłaszcza w pierwszym okresie ciąży – tłumiona niechęć i sprzeczne uczucia wobec dziecka. Wygląda na to, że masz obowiązek kochać swoje dziecko, spróbuj powiedzieć, że jakaś część Ciebie tak naprawdę tego nie chce, ludzie tego nie zrozumieją – będą oceniać. Ale jest opór, który przeradza się w paranoję, w zewnętrzne zagrożenie. Świat jest niebezpieczny, atakuje moje dziecko. Nie ja. Anastazja: Aha, jeśli chodzi o związek pomiędzy rosnącym zagrożeniem świata w czasie ciąży a pojawieniem się odporności – to dla mnie jako specjalistki odkrycie numer jeden w czasie ciąży. W pierwszym trymestrze naprawdę objawia się to najmocniej. Kiedy w końcu zaszłam w ciążę, wzruszające były tylko pierwsze dni. Stopniowo i zupełnie niespodziewanie dla mnie cichą radość i spełnienie ustąpił miejsca niepokojowi. Wszystko było przerażające! Że ciąża jest pozamaciczna. Że przestanie. Że będzie poronienie. Że na coś zachoruję i będzie to miało zły wpływ na dziecko. Nie mam też odporności na taksoplazmozę (to nowy, modny horror dla kobiet w ciąży – pasożyty przenoszone przez koty lub znajdujące się w surowym mięsie lub nieumytych warzywach), więc zaczęłam myć ręce 100 razy dziennie i bałam się jeść w kawiarniach. Na szczęście nie wyrzuciliśmy kota do śmietnika (haha), ale początkowo go unikałam i biedny zwierzak był w szoku. Bałam się dużo chodzić, dużo siedzieć, biegać i, zdaje się, nawet kichać. Ogólnie mój stan był, szczerze mówiąc, niemal patologiczny. Elena: Czy jako profesjonalistka zrozumiałaś swój stan? Zasadniczo opisujesz zaburzenie lękowo-fobiczne. Bardzo często słyszę teraz od kobiet – cóż, teraz nie mogę spożywać alkoholu, glutenu, GMO, samolotów, seksu, bawić się, pracować, komunikować się z ludźmi. Głównym słowem jest NIE. Świat staje się bardzo niebezpieczny. Wirusy są wszędzie, wszelkiego rodzaju drobnoustroje. Branża medyczna niestrudzenie straszy – liczba ograniczeń, analiz, testów, markerów rośnie z każdym dniem, ale nadal nie ma pełnej kontroli. Ciąża staje się wyczynem ascezy i paranoicznym debiutem. Nic dziwnego, że wiele osób odkłada ten koszmar na później. Pierwsze dziecko urodziłam w Czechach. Kiedy więc przyniosłem lekarzowi wszystkie moje sto tysięcy kawałków papieru z testami, jego oczy zrobiły się okrągłe i okrągłe, po prostu zapytał mnie: po co tyle testów? Wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że ciąża ma także charakter kulturowy i historyczny.